Od dawana przymierzałam się do woskowijek – pierwszą partię kupiłam w piękne wzorki. Jednak po ok 3 miesiącach notorycznego używania trochę wosku się wykruszyło i przestały być szczelne. Trzeba je w tedy reanimować – przeprasować za jeżeli jest potrzeba to podsypać dodatkowym woskiem. Ponieważ znalazłam je niezwykle prrzydatnymi w kuchni i jako doskonały zamiennik foli postanowiłam zrobić je samodzielnie – wiadomo taniej, a można dostosować ich wymiar precyzyjnie do swoich potrzeb.
Zakupiłam bryłkę wosku, żywicę i olejek jojoba (doskonale służący też włosom).
Jest kilka metod przygotowywania woskowijek, najmniej brudzącą wydała mi się metoda na prasowanie.
- Bryłkę wosku trzeba zetrzeć na tarce o grubych oczkach – na tarce której nam nie szkoda, bo już raczej pozostanie tylko do takich technicznych spraw – wosk mocno ją obklei.
- Uwaga do żywicy, której się dodaje trochę by nadać elastyczności, by wosk się nie wykruszał. JA kupiłam żywicę w proszku, dosyć mocno zanieczyszczoną – pierwsze podejścia skończyły się chropowatą woskowijką upstrzoną w paprochy które zdecydowanie się nie mają zamiaru roztopić. Dlatego uważam że trzeba ją przesiać przez drobne sitko jeżeli włąśnie taką zanieczyszczoną dostaniemy. Ale jednak lepiej od razu trafić na czystą. Dla bezpieczeństwa kolejnych woskowijek, tą jedną chropowatą wykorzystuję jako sitko dla żywicy.
- Kolejne warstwy:
– papier do pieczenia by nie usmarować stołu
– właściwą szmatkę pod przyszłą woskowijkę,
– posypuję ją dosyć gęsto i równomiernie woskiem
– na to kładę „woskowijkę – sitko”
– posypuję żywicą
– na wierzch papier do pieczenia by ochronić żelazko przed obklejeniem.
Tak przygotowaną „kanapkę” prasuję, aż się rozpuści cały wosk i wchłonie w szmatkę. czasem podglądam czy gdzieś wosku nie brakuje. - Zdejmuję warstwy i na tworzoną woskowijkę gdy tylko nie będzie parząca zakrapiam kilka kropel olejku jojoba który ma działać dodatkowo bakteriobójczo. Rozcieram go po całej powierzchni. (w Internecie widziałam jak olejek dodawano bezpośrednio wraz z woskiem, jednak w moim przypadku takie krople olejku powodowały, że w ich miejscu wosk nie przywierał do szmatki i powstawały niezawoskowane plamy)
- po kilku minutach (1–2) woskowijka stygnie i jest gotowa do użycia.
Woskowijkami możemy szczelnie przykrywać miseczki, owijać ser, wędliny, owijać suche kanapki.
Tak więc ta próba wyszła zadowalająco – może przez to że moja lniana ściereczka jest gruba i jasna – wosk nie rozpłynął się super równo po jej powierzchni, może i żelazko ma tu też swój wkład – nie ma na nim nastawy temperatury i myślę że mógł w swojej inteligencji nie dgorzewać tak jak bym chciała. Wydaje się, że ciemniejsze szmatki – wzorzyste będą bardziej estetycznie wyglądały.