Podczas spaceru po moście św. Anioła w Rzymie zauważyłam ruch przy mieliźnie wybetonowanego brzegu. Właściwie będąc w tak starym mieście i pełnym tak różnej od naszej architektury właściwie mało uwagi poświęcałam przyrodzie. Wystarczyło jednak się zatrzymać na jedną chwilę i skupić wzrok na małej kępie zieleni, by ukazał się świat pełen życia.
Szybkim krokiem, trzymając kciuki by gryzonie nie uciekły, zbiegłam po schodach na sam brzeg. Tuż przy moście w obszarze płycizn i szuwarów stała czapla, pływały czaple i miały swoje gniazdo kokoszki (kury wodne) ich piskęta zauważyłam dopiero po pewnym czasie – dobrze się maskowały.
Szybko się okazało że nutrie nic a nic nie robiły sobie z tego że nad nimi stałam. Usiadłam więc wygodnie na nabrzeżu, machając nogami tuż nad zwierzętami które się trochę bawiły, trochę jadły i trochę nawzajem straszyły.
Jak nie pomylić ze szczurem ;) – mają długie żółto-pomarańczowe zęby z przodu, dosyć gruby, ale też nie za długi ogon pokryty łuseczkami.
Ich rodzinnym domem jest Ameryka Południowa, do Europy trafiły w celu ich hodowli na futra. W polsce też możemy ją spotkać ( np. niedaleko Rybnika w 2017 r.: https://dziennikzachodni.pl/nutrie-w-rybniku-rodzina-nutrii-zamieszkala-w-rzece-rudzie/ar/12407722 )